Galeria
Madame_Kadamon
Eri
|
Konwent: Dwór Rubinowego Graala
Lata: ok. XIII - XV w.
Rezydencja: Francja, Toskania (Włochy)
Przywódca: Florian
Znani członkowie: Florian, Urszula, Godric
Powieści, w których się pojawia: Wampir Vittorio
Opis Nie-Całkiem-Poważny: Grupa ekscentycznych dworaków, żyjąca w symbiozie z ludzkim stadem. Jako pierwsi uskutecznili proces 'udomowienia' i hodowli człowieka.
Krótka historia: Początki tego klanu są niejasne, ale można przyjąć, że jego korzenie znajdowały się we Francji. Sam Dwór, w takim kształcie, w jakim zastał go Vittorio miał siedzibę w ruinach zamku nieopodal Florencji i prowadził ciekawą politykę w stosunku do okolicznych miast. Wampiry zawierały układ z władzami miejskimi, które dostarczały im 'świeże mięso' w postaci ułomnych, kalek, chorych i starców. Krwiopijcy ze swojej strony zobowiązywali się nie nękać reszty mieszkańców. Kiedy podobna propozycja zostaje złożona ojcu Vittoria, a ten ją odrzuca Dwór mści się, mordując całą rodzinę. Vittoria przed śmiercią ratuje Urszula, żona przywódcy Dworu, Lorda Floriana. Prawą ręką Floriana jest starzec Godric. Wampiry z Dworu trzymały w przyzamkowych ogrodach ludzi, których hodowali dla ich krwi. Do takiej zagrody trafił też Vittorio, który został uprowadzony na zamek. Tam miał okazję zobaczyć dziwaczną, na wpół satanistyczną czarną mszę. Ponieważ odmówił przestąpienia do klanu, został (dzięki wstawiennictwu Urszuli) otumaniony domieszką wampirzej krwi, a następnie wypuszczony. Dwór Rubinowego Graala został zniszczony przez Vittoria, który zemścił się za śmierć swojej rodziny i zniszczył wszystkich członków tego klanu, oprócz Urszuli, w której się zakochał i która dwukrotnie ocaliła mu życie.
Cytaty: Pod nami znajdowała się ogromna komnata, którą widzieliśmy z okalającego ją w
całości balkonu. Nie dostrzegłem bodaj jednego kamienia, gdyż wszystkie ściany pokryte
były złotymi i ciemnoczerwonymi draperiami. Przy długim stole siedziało dostojne grono pań
i panów, odzianych w ciemnoczerwone ubrania - był to kolor krwi, nie zaś wina, jakom
mniemał wcześniej. Na drewnianym stole brak było choćby jednego talerza ze strawą bądź
kielicha z winem. Wszyscy patrzyli wesołym wzrokiem na tancerzy, którzy pląsali na
kryjących posadzkę grubych dywanach, jak gdyby rozkoszując się tą miękkością pod stopami.
Liczne kręgi tańczących w rytm muzyki postaci układały się w ciągi arabesek. Widać
tam było przeróżne kostiumy - od stuprocentowo francuskich aż po ówczesny styl florencki.
Wszędzie wirowały wesołe kółeczka z czerwonego jedwabiu lub czerwieni pokrytej kwiatami
bądź innymi wzorkami, które wyglądały z daleka na gwiazdy albo półksiężyce.
Ponury ten obraz hipnotyzował wszakże swą soczystą czerwienią, oscylującą między
demonicznością krwi a imponującym majestatem szkarłatu.
[Wampir Vittorio]
Widziałem czerwono - złoto - niebieskie wizerunki demonów, wkomponowane w
błyszczące witraże jak podobizny aniołów bądź świętych. Widziałem ich drwiące oblicza, ich
kojarzące się z pajęczyną skrzydła, ich szponiaste dłonie.
Całą szeroką nawę główną zajmowali odziani w swe rubinowe szaty członkowie
dworu, zwróceni frontem do balasków, za którymi widać było wysoki ołtarz.
Zamykająca prezbiterium absyda pokryta była malowidłami. Demony tańczące w
piekle, kąpiące się radośnie w upragnionych płomieniach... A nad nimi: rozpostarte proporce,
na których złotymi literami wypisano tak dobrze mi znane słowa świętego Augustyna o
płomieniach nie będących prawdziwym ogniem, lecz znamieniem oddzielenia od Boga. Tyle
że wyraz 'oddzielenie' zastąpiono tu łacińskim słowem 'wolność'.
Łacińską formę wyrazu 'wolność' wypisano wielokrotnie na fryzie, który ciągnął się
pod balkonami na obydwu wysokich marmurowych ścianach kaplicy. Na mniej więcej tej
samej wysokości znajdował się mój balkon, z którego - podobnie jak z pozostałych -
obserwowali uroczystość inni członkowie dworu.
[Wampir Vittorio]
Wysoki ołtarz udrapowany był karmazynowym materiałem, obszytym złotą lamówką.
Spoza tych licznych zasłon wyzierała jednakże scenka, na której jakieś białe postacie pląsały
w infernalnych płomieniach. Wzrok mógł mnie wszakże mylić, stąd słowo 'pląsały'
niekoniecznie oddaje charakter tej sceny.
Dokładnie za to widziałem masywne lichtarze, umieszczone przed zastępującą
krucyfiks ogromną kamienną figurą upadłego anioła Lucyfera. Cała ta zastygła w marmurze
postać stała w piekielnych płomieniach - paliły się zarówno długie loki szatana, jak i
wszystkie jego szaty. W uniesionych w górę rękach trzymał on symbole śmierci: w prawej
miał kosę, a w lewej katowski miecz.
[Wampir Vittorio]
Czy oni wszyscy pili krew? Wszyscy ci odrażająco chudzi święci piekielni,
wyrzeźbieni z lśniącego czerwono jak mahoń drewna, w swoich stylowych szatach, z
półprzymkniętymi oczami i otwartymi ustami, w których jaśniały dwa białe kły. Te ostatnie
wykonano chyba z kości słoniowej, aby podkreślić ich przeznaczenie. Och, była to istna
katedra grozy!
[Wampir Vittorio]
|