Eufrozyne

Królowa Potępionych - recenzja filmu

W końcu, po latach, postanowiłam zabrać się za recenzję filmu Królowa Potępionych (Queen of the Damned - reż. Michael Rymer). Moje pierwsze spotkanie z tym obrazem miało miejsce jakiś czas temu, więc jeżeli chodzi o początkowe wrażenia, to będę bazowała na mojej zawodnej pamięci.

Przyznam się szczerze, że kiedy oglądałam Królową po raz pierwszy, to nie wiedziałam zbyt dobrze kim jest Anne Rice, ani co ona właściwie napisała. Nie byłam wtedy wielką fanką kina wampirycznego, jednak Wywiad z wampirem należał do moich ulubionych dzieł już od kilku lat. Jakiż więc był mój krzyk i jak wielka radość, gdy główny bohater KP przedstawił się jako Lestat. Niestety te uczucia szybko ustąpiły na rzecz wielkiego zdziwienia, rozbawienia, a nawet znudzenia. Szybko zaczęłam wątpić, czy aby te dwie pozycje (KP i WZW) mają coś wspólnego. W napisach końcowych pojawiło się nazwisko Rice - a więc jednak!

Niestety film mnie nie zachwycił. Poza dość niezrozumiałą fabułą i bandą dziwacznych postaci, miał jeszcze wiele niedoskonałości, o których miałam się jednak przekonać dopiero później. Scenariusz wydał mi się dość typowy, tylko to zbyt szybkie zakończenie nieco mnie zdziwiło. Mimo wszystko po seansie postanowiłam przyjrzeć się bliżej autorce i poznać książki, na których podstawie powstały Wywiad oraz Królowa. I wtedy dopiero zaczęły się schody...

Ze względu na to, iż KP jest adaptacją, postanowiłam rozpatrzyć ją z dwóch perspektyw. Zacznę może od opisania filmu jako osobnego dzieła. Mimo zaprzeczeń producenta, ja uważam, że to obraz wampiryczny dla nastolatków i jako taki prezentuje się całkiem nieźle. Fabuła jest dość typowa: ten 'dobry', główny bohater coś robi, jest szczęśliwy, pojawia się ktoś zły, miesza w jego świecie, ten zły zostaje pokonany. I wszyscy 'nie żyli' długo i szczęśliwie. Czy aby na pewno? Scenariusz jest nieco zbyt chaotyczny, dlatego też nie każdy jest w stanie za pierwszym razem połapać się kto jest kim i dlaczego robi tak, a nie inaczej. Jednak do minusów przejdę później.

Jeśli chodzi o bohaterów to również nie jest źle. Główny pan (Stuart Townsend) jest przebojową gwiazdą rocka, ubierającą się w gotyckie ciuszki. Stu jest na swój sposób przystojny i podoba się małolatom. Czarny charakter - tytułowa królowa, zagrana została przez Aaliyah (zmarłą tragicznie w trakcie zdjęć do filmu gwiazdę muzyki R'n'B). Jej postać posiada bardzo manieryczny akcent, wije się po ekranie jak wąż, a przybrana jest w dziwaczne i wymyślne kostiumy. Całość sprawia wrażenie obcości i sztuczności, ale osoba, która od tysiącleci nie miała fizycznego kontaktu ze światem zewnętrznym ma prawo się tak zachowywać. Także pozytywna bohaterka (Marguerite Moreau) nie jest zła. Ot taka młoda dziewczynka zafascynowana naszą gwiazdą. Aktorka zagrała, co miała do zagrania i nie wybijała się zbytnio w żadną stronę.

Pozostałe osoby nie wydają się ważne, nawet sam stwórca (Vincent Perez) głównego bohatera, nas nie interesuje. Obraz ten jest w gruncie rzeczy historią pewnego gwiazdora i miłosnego trójkąta. Miłość piosenkarza i niewinnej dziewczyny zostaje zagrożona przez złą kobietę. Mężczyzna jest przez nią kuszony, a nasza biedna bohaterka musi bardzo się starać, aby odzyskać ukochanego. Na szczęście, jak to zwykle w bajkach bywa, wszystko kończy się szczęśliwie.

Kolejnymi plusami są: ciekawe zdjęcia i wspaniała muzyka. Połączenie obu tych czynników sprawia, że obraz ten przemienia się w długi teledysk, co również podoba się większości nastolatków. Zwłaszcza takich, którzy słuchają Korna i Marilyna Mansona. Uwodzi także głos Jonathana Davisa (wokalisty zespołu Korn) słyszany w partiach wokalnych.

Poza tym świetnym pomysłem są teledyski. Klipy muzyczne nakręcone specjalnie na potrzeby filmu, które udają jakoby zostały zrobione przez członków zespołu bohatera. Warto je obejrzeć w całości chociażby jako ciekawostkę. We wszystkich trzech utworach (Redeemer, Forsaken i System) mamy widoczne nawiązania do klasyków kina grozy (odpowiednio: Nosferatu Murnau'a, Gabinet doktora Caligari Wiene oraz Dracula Browninga). Są to 'smaczki', które doskonale by sobie poradziły również bez istnienia KP.

Skoro opisałam ten obraz w samych superlatywach, to dlaczego mówi się o nim, jak o totalnej porażce? Otóż Królowa Potępionych jest adaptacją, a nie dziełem autonomicznym, więc wypadało by rozpatrzyć ją także pod tym kątem. I tu niestety pojawiają się praktycznie same minusy.

Powstała w 2002 roku Królowa, z założenia miała być dalszą częścią Wywiadu z wampirem. Ekranizacja ta opowiada dalsze dzieje wampira Lestata de Lioncourta, od jego przemiany do czasów współczesnych. Niestety, w odróżnieniu od Wywiadu, nie jest to udana adaptacja. Reżyser starał się zawrzeć w jednym filmie treść dwóch powieści Anne Rice (Wampira Lestata oraz Królowej Potępionych), co spowodowało spłaszczenie fabuły i modyfikację najważniejszych wątków.

Kiedy pozna się bliżej historię wampira Lestata, okazuje się, że ten film wcale nie jest romansem dla nastolatków, co więcej nie jest również horrorem. Czym więc jest? Jedynie nieudolną próbą przeniesienia ponad 1000 stron opowieści do 100 minutowego filmu.

Rymer starał się wprowadzić wampiry w XXI wiek, dlatego też całość została zrobiona w konwencji rockowego teledysku. Lestat postanawia złamać odwieczne prawo zakazujące ujawniania się i dumnie rozgłasza wszystkim dookoła, kim jest naprawdę.

Do tego współczesnego świata przybywa starożytna królowa, Akasha, która obudziła się z wielowiekowego snu i postanowiła zapanować nad światem. Robi to w dość nietypowy sposób, ponieważ zabija nie tylko ludzi, ale także wampiry. W książce Akasha pragnęła powrotu do matriarchatu, dlatego też niszczyła wyłącznie mężczyzn. W ekranizacji jej postępek został jednak sprowadzony do zwykłego kaprysu. Niezrozumiałe jest także postępowanie jej antagonistów, ponieważ nikt nie tłumaczy nam, dlaczego musi zostać zniszczona i dlaczego dzieje się to właśnie w taki, a nie inny sposób.

Poza tym w filmie znajduje się wiele przekłamań oraz uproszczeń. Do najbardziej rzucających się w oczy należy pominięcie znacznej ilości postaci, 'stopienie' ze sobą kilu osób oraz wątków (jak choćby sprawa wampirzego ojca Lestata) oraz najzwyklejsze wyrzucenie głównego tematu książki, czyli historii narodzin wampirów. To co zostaje, to marna historyjka o wampirzych nastolatkach, która mogłaby być dobra sama w sobie, ale jako adaptacja jest nie do przyjęcia!

Zmieniony został wygląd zewnętrzny (a czasem także i wiek) praktycznie wszystkich postaci. Przykre jest także to, że wampiry opisywane przez Anne Rice jako piękne i fascynujące, tutaj są brzydkie i wzbudzają, co najwyżej, uśmiech politowania. Szczerze powiedziawszy, gdybym nie miała czarno na białym napisane kto jest kim, to nigdy w życiu bym sama nie zgadła. Nic nie wiemy także o związkach między postaciami, a jedyna scena, w której następowało przedstawienie pobocznych bohaterów, została wycięta.

Kostiumy niestety również pozostawiają wiele do życzenia. Autorka niemal na każdej stronie podkreślała, że wampiry wtapiają się w otoczenie i zwykły śmiertelnik nie jest ich w stanie zauważyć. Postaci z filmu wyglądają jak, nie przymierzając, 'banda frajerów, która uciekła z Zoo'. Nie da się ich nie rozpoznać wśród tłumu gotyckich dzieciaków.

Bohater, jako lider rockowego zespołu, upodabnia się do współczesnych nastolatków. Ma mocno pomalowane oczy i ubiera się w czarne skórzane spodnie i siatkowany podkoszulek. Jeśli jego wygląd można jeszcze przyjąć, to gra aktorska pozostawia wiele do życzenia.
Królowa Potępionych i Wywiad z wampirem mają tego samego bohatera, nie da się więc pominąć porównania obu, odtwarzających tę postać, aktorów. Mimo sporej różnicy wieku, między aktorem, a graną przez niego postacią, to Tom Cruise stworzył ciekawszą kreację Lestata. Stu jedynie robi śmieszne miny i pozbawia swojego bohatera całego wdzięku. Nawet głosowo nie potrafi choć udawać, że ma jakiś akcent. Jedyne co słyszymy to jakieś mamrotanie oraz uwypuklenie niektórych słów (np. 'mooore'). Być może aktorowi przeszkadzały plastikowe kły?

Niezrozumiałe jest także postępowanie Lestata. Niby jest taki dobry i nie chce skazywać Jesse na cierpienie nieśmiertelności, ale przecież nie ma najmniejszych skrupułów, przy zabijaniu groupies. Poza tym, kiedy pojawia się Akasha, z buntowniczego rockmana przemienia się w salonowego pieska, który potrafi jedynie potakiwać swojej pani.

Niestety podobnie jest jeśli chodzi o tak zwany klimat. WzW znakomicie oddawał ducha powieści Anki, natomiast KP nie daje nam nawet wyczuć, że ma cokolwiek z nią wspólnego. Nawet taki szczegół jak 'latanie' wampirów jest zupełnie inny. W Wywiadzie 'wzlot do nieba' miał w jakiś sposób oddać moc wampirzego omdlenia, a tutaj miał chyba dodać dynamiczności i pokazać jak świetnie twórcy filmu znają się na komputerowych efektach specjalnych. Ja jednak preferuję praktycznie niewidoczne efekty z WzW niż poklatkowe latanie w KP.

Przy mojej recenzji pominęłam wiele ważnych szczegółów takich jak Talamasca, pierwsze nieśmiertelne kroki Lestata, czy rodzina Jesse. Powodem tego jest to, że film praktycznie nic nam nie wyjaśnia, o niczym nie mówi. Wspominałam już o elementach, które zostały zupełnie pominięte, ich brak razi osobę obeznaną w książkach, jednak nie przeszkadza zwykłemu widzowi. Nieco inaczej ma się rzecz, z powyższymi historiami. Moim zdaniem jeśli wprowadza się jakiś wątek, to należałoby powiedzieć coś więcej niż jedno zdanie, ponieważ nawet po wielokrotnym obejrzeniu nie byłabym w stanie zrozumieć (albo chociaż zapamiętać) o co chodziło z pewna tajemniczą organizacją, albo jaki jest sekret rodziny Jesse.

Paradoksalnie jednak to właśnie KP zbliżyła mnie do Anne Rice, więc jakiś sentyment na zawsze pozostanie. Poza tym dzięki Królowej Anka zdobyła całe grono nowych, młodych fanów. I w sumie nie jest ważne czy film jest dobry, czy zły ponieważ nie da się zaprzeczyć, że przywrócił popularność filmom wampirycznym i spowodował kolejny boom na kupowanie Kronik Wampirzych. Nie ważne również czy wspomnienia z filmu są dobre, czy złe, najważniejsze, że w ogóle jakieś są i zachęcają do dyskusji.

Końcowa ocena? Jeśli o Lestacie wiecie tylko tyle, że jest wampirem, to możecie obejrzeć. Lecz jeśli czytaliście którąkolwiek z Kronik, to możecie sobie spokojnie darować i sięgnąć (zapewne po raz kolejny) po Wywiad z Wampirem.