Eufrozyne

Krwawy Kantyk - recenzja


Co to za draństwo, że choćbym czytał książki wagonami, to i tak płodzę rzygowiny?

Przepełniony żarem, przemocą i erotyką Krwawy Kantyk, wieńczący cykl Kroniki wampirów, jest zdumiewającą opowieścią o rozkoszach i torturach wszechobecnych w cieniach śmierci i nieśmiertelności.' Tyle opis z okładki, a jak jest w rzeczywistości? Nieco...inaczej.

Krwawy Kantyk jest ostatnią częścią Kronik i chwała Ance za to! Gdyby miał powstać jeszcze jeden odcinek to chyba bym się rzuciła z jakiegoś mostu. Niestety w całym wampirzym cyklu dominuje tendencja spadkowa i ta część również nie jest wyjątkiem.

Wystarczy przeczytać sam wstęp, aby nabrać ogromnej ochoty na wzięcie udziału w konkursie 'rzut książką na odległość'. Cała powieść wygląda jakby była zamierzoną autoparodią. Lestat nie dość, że chce zostać świętym i sprawiać cuda, to jeszcze pragnie złożyć małą wizytę papieżowi. W dodatku przez cały wstęp biadoli, że czytelnikom nie podobały się jego ostatnie książki (hmm ciekawe dlaczego...?). Poza tym odbywa wiele niezbyt interesujących rozmów z duchami, całuje się z topielcami i kłóci z nowym pisklakiem. Ale to też chyba nikogo nie dziwi.

Miałam okazję czytać zarówno oryginał powieści jak i polski przekład i stwierdzam z pełnym przekonaniem, że nawet tłumacz nie wytrzymał takiego steku bzdur i postanowił nieco ubarwić całą historię. Dzięki temu jest może zabawniej, ale zbyt wielka samowolka sprawiła, że zawartość Lestata w Lestacie jest minimalna. Teksty takie jak: 'Wyluzuj i łykaj stronkę za stronką', 'Oooch, to jest jazda, Lestat Wspaniały' czy 'Co to za draństwo, że choćbym czytał książki wagonami, to i tak płodzę rzygowiny?'. Brzmią może śmiesznie, ale czy wyobrażacie sobie Lestata z Wywiadu wypowiadającego takie teksty? A gdzie 'Ma cherie'? A to dopiero pierwsze trzy strony powieści…

Dalej jest jeszcze gorzej. Mamy kolejną sagę rodzinną łączącą losy czarownic z wampirami. W głównych rolach poza Lesiem występują: 20-letnia nimfomanka Mona Mayfair, wampirzy młodzian Quinn Blackwood, szalony naukowiec Rowan Mayfair oraz małe stadko Taltosów.

Nie wiem czy jest większy sens opisywać Taltosów, ponieważ są to stwory wymyślone na potrzeby wcześniejszych powieści, więc to jakie są nie powinno być tutaj oceniane. Tylko dla wyjaśnienia powiem, że jest to osobny gatunek, którego krew mają w sobie Mayfairowie. W wyniku połączenia genów dwojga Mayfairów rodzi się mutant, który jest dorosły od razu po narodzinach. Wygląda jak człowiek, ale jest wyższy, jego kończyny są dłuższe, a jego ciało składa się z samych chrząstek. Żyją wiecznie i nie ma dla nich większego znaczenia, z kim się krzyżują. Zależy im jedynie na zwiększaniu swojej populacji (bo chcą opanować świat bu ha ha ha).

Wszystkich bohaterów mieliśmy okazję poznać w poprzednich książkach Anne Rice więc wspomnę o nich jedynie króciutko dla tych, których ominęła przyjemność obcowania z tymi jakże wspaniałymi osobnikami. Mona to nimfomanka, która po przeleceniu wszystkich wujków i kuzynów zaszła w ciążę, urodziła potwora i wylądowała na intensywnej terapii. Opiekowała się nią, zarówno przed jak i po porodzie, Rowan - ciocia dla Mony i matka dla innych potworków. Jest też, znany nam z Posiadłości Blackwood, Quinn - zakochany w Monie wampir.

Cała heca zaczyna się od tego, że Mona (AKA Ofelia Nieśmiertelna) przybywa, aby umrzeć mega romantycznie na łóżku Quinna (AKA Abelard). Na szczęście Lestat Zajebisty czuwa i ratuje piękną dziew...czynę zamieniając ją w wampirzycę.

Nie muszę mówić kto w kim się zakochuje bo to jest wiadome. Generalnie Lestat kocha wszystkich, a wszyscy Lestata. To mnie już ani nie dziwi, ani specjalnie nie przeszkadza. Bardziej irytujące jest to, że od razu da się odczuć, iż jest to książka napisana na siłę. Dużo jest sytuacji i postaci, które nie mają żadnego wpływu na akcję. Przykładem jest tu krwawa kolacja złożona z jakiś przypadkowych gangsterów, albo mała masakra wampirzych dzieciaków. Także postaci starych murzyńskich służących – babć, które są zżyte z rodziną i wtrącają niby to zabawne rzeczy do rozmowy. Jak dla mnie to po prostu dodatkowe linijki tekstu (wiadomo im książka grubsza, tym więcej czytelnik musi więcej za nią zapłacić).

Także Mona nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Przez większość książki paple jak idiotka, albo wtrąca do rozmowy górnolotne słowa, których nie ma prawa znać po spędzeniu kilku lat w izolatce. Przecież podobno była nieprzytomna. No i albo ja mam problemy z matematyką, albo Ance coś się pomyliło. Laska ma niby dwadzieścia lat, a z opowieści Taltosów wynika, że na wyspie spędzili jakieś dziewięć. Skoro ich matką była córka Mony, to ile lat Mona miała rodząc swojego potworka?

Wiedziałam, że poziom książek Anki jest coraz niższy, ale mimo to miałam nadzieję, na w miarę przyzwoite zakończenie serii. Zamiast tego dostałam jakiś stek bzdur wygłaszany przez wampirze gówniarstwo, szalonego naukowca z obsesją na punkcie mutantów i nielestatowatego Lestata podniecającego się jakimś nieistniejącym świętym. No cóż miejmy nadzieję, że już nic gorszego go nie spotka. Zakończę tak jak żegnał się nasz ulubiony wampir w tej powieści czyli 'Nara!' i dodam jeszcze 'Amen', bo kolejnej Kroniki już nie zniosę.




data publikacji: 26.07.2014. Wszystkie prawa zastrzeżone.