Eufrozyne

Krew i złoto - recenzja



Tylko cała wypowiedź zawiera prawdę.

Ze smutkiem muszę stwierdzić, że czytanie książki Krew i złoto szło mi jak krew z nosa. Nie jest to zupełnie zła Kronika, język jest przystępny, historia ciekawa, dużo się dzieje i poznajemy wielu bohaterów. Osoba, która styka się z tą częścią jako pierwszą, albo jedną z pierwszych może być zachwycona. Pozna ciekawe postacie i przewędruje z nimi poprzez wieki i kontynenty. Zaspokoi również swoją ciekawość co do losów jednego z najstarszych krwiopijców opisanych przez Anne Rice.

Dlaczego więc nie czerpałam przyjemności z czytania? Ponieważ jest to jedna wielka powtórka. Autorka opisała już przygody Mariusa w książkach Wampir Armand i Pandora, poświęciła mu również sporo uwagi w Wampirze Lestacie. Dla osoby, która zna wyżej wymienione książki Krew i złoto jest nudna i wnosi naprawdę niewiele nowego. Jedyną zmianą jest opowiedzenie tych historii przez samego Mariusa, który zwierza się pewnemu wampirzemu przybłędzie.

Marius jest jedną z bardziej znanych i ciekawszych postaci wymyślonych przez Anne Rice. W tej Kronice pozostaje mentorem młodszych i opiekunem 'Tych, Których Należy Strzec', pokazując przy okazji mniej idealną twarz. Nasz wampir przygarnia różnych zbłąkanych krwiopijców (nawet tych, których nie lubi) i stara się żyć ze wszystkimi w przyjaźni. Często się jednak wścieka, jest zaborczy i przejawia dziecięcą skłonność do tupania nogą i krzyczenia: 'bo ja tak chcę i już!'. Nie waha się wykorzystać innych do swoich celów i zostawić ich, kiedy zaczynają mu przeszkadzać, bądź nie zachowują się tak, jak on to sobie wymyślił.

Marius na swej drodze spotyka zarówno zupełnie nowe wampiry, jak i naszych starych znajomych. Są wśród nich ciekawi antagoniści oraz zwyczajni przeciętniacy. Jedno, co się nie zmienia, to ich niezwykła uroda i płaczliwość. Jakoś nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego twardzi mężczyźni przemieniają się w marudzące beksy, a słabe kobietki w silne wampirzyce udające chłopców. Może jest w tym jakiś głębszy przekaz, a może nie...

W trakcie czytania Krwi i złota stwierdziłam, że im postać jest bardziej wredna tym jest ciekawsza. Zła Eudoksja i wkurzający Mael byli przynajmniej jacyś. Mogłam ich nie lubić, ale przynajmniej nie ziewałam za każdym razem, gdy się pojawiali. Nie mogę tego niestety powiedzieć o Biance, która została wymyślona chyba jedynie po to, aby Marius nie gadał sam do siebie. Postacie Pandory i Amadea również nie wniosły nic nowego, ponieważ ich historie znamy już wystarczająco dobrze.

Najciekawsze momenty książki mają jedynie pośredni związek z wampirami. Dużo jest tu historii oraz historii sztuki, dzięki czemu tło powieści posiada prawdziwe barwy i nie jest w żadnym stopniu papierowe. Nie wierzę jedynie w to, że każda czternastoletnia niewolnica zna na pamięć wiele ksiąg i może robić, co chce, ale to już moje czepianie się.

Interesujące są potyczki z innymi wampirami i ludźmi. Walka z sabatem krwiopijców oraz unicestwienie sług Eudoksji należą do lepszych momentów powieści. Ciekawy jest także opis zrastania się odciętych kończyn Maela i jego wieczne kłótnie z naszym bohaterem. To, co autorce wyszło gorzej, to wspomniane przeze mnie powtórzenia znanych wątków. Przez większość książki Marius dosłownie płacze za utraconą Pandorą, a przez resztę dobiera się do Armanda i Bianki. Przykro mi to mówić, ale zakończenie również rozczarowuje. Nie będę zdradzała, co się wydarzyło, ale dobrze radzę pominąć końcowe strony, bo można się tylko wkurzyć.

Język powieści też jakoś specjalnie nie razi. Tylko w kilku momentach irytowało mnie połączenie kolokwializmów ze stylem wysokim, jednak może to być wina przekładu, a nie samej autorki. Zarzucę jej jedynie nadmierne wykorzystywanie haseł w stylu: 'tylko cała wypowiedź zawiera prawdę', 'miłość jest najważniejsza' czy 'powinniśmy wszyscy być przyjaciółmi i żyć w zgodzie'. Mam przez to wrażenie, że czytam jakiś poradnik jak żyć szczęśliwie, a nie 'horror' o wampirach.

Podsumowując, jeżeli Krew i złoto jest dla was jedną z pierwszych książek Anne Rice, to może wam się spodobać. Może się nawet bardzo spodobać, jest dobrze napisana, a liczne postacie i wątki sprawią, że nie będziecie mogli się oderwać. Jeśli jednak czytacie Kroniki po kolei, to nie dowiecie się niczego nowego, a całość może was jedynie znudzić, no bo w końcu ile razy można opowiadać tą samą historię...




data publikacji: 19.07.2010. Wszystkie prawa zastrzeżone.