Eufrozyne

Memnoch diabeł - recenzja



Lestat - Jestem wampir Lestat, jedyny w swoim rodzaju!
Memnoch - Co ty nie powiesz.

Zabrałam się w końcu za Diabła Memnocha. Słyszałam, że jest taki sobie, mimo to otworzyłam książkę z pewną nadzieją, a tu od samego początku rozczarowanie...

'Tu Lestat. Wiesz kim jestem?' - jeszcze mi tylko 'cześć' na początku brakuje. Zabrzmiało to zupełnie tak, jakby bohater do nas dzwonił i starał się w ten sposób przekazać swoją historię. Jeszcze mi się nie zdarzyło odłożyć książkę po pierwszym zdaniu, jednak tu się zaczęłam zastanawiać... Po chwili namysłu postanowiłam (za radą samego opowiadacza) ominąć parę pierwszych akapitów.

Zacznę może od tego, co mnie razi w książkach Anne Rice już od jakiegoś czasu - piękni ludzie w pięknym świecie, a ich królem jest niewątpliwie sam Lestat. Jego samouwielbienie oraz przerysowanie świata sprawiają, że aż chce się zobaczyć małego grubasa na krzywych nóżkach, albo starą jędzę bez oka. Wrzucanie w środek akcji opisu ubrań bohaterów, czy (po raz kolejny w jednej książce) przypominanie kim oni są, również nie sprawia, że mam ochotę czytać dalej. Drażni mnie także to, że Lestat tak dużo wie. Ja rozumiem, iż przez tak wiele lat mógł się tego i owego dowiedzieć, choć przy jego uganianiu się za ludźmi i pakowaniu się w kłopoty, nie wiem kiedy znajdował czas na czytanie.

Poza tym język powieści. Jak dla mnie za dużo tu górnolotnych słów, a wplatanie pomiędzy nie zwrotów takich jak: 'eee' czy 'skur***' wcale nie polepsza sytuacji, wręcz przeciwnie.

Wspomniałam już o tym, że nie podoba mi się ciągłe zwracanie się Lestata do czytelnika. Kiedy pochłaniam jakąś książkę, to chcę zatracić się w powieści, a nie mieć świadomość, iż czytam biografię faceta, który napisał o sobie kilka książek. Nie podoba mi się to mieszanie fikcji z rzeczywistością, a słowa '(...) jeśli chcesz też się nad tym zastanowić, to przeczytaj jeszcze raz ostatnie 2 strony' mnie zdenerwowały. Kiedy coś czytam, to nie chce, aby mi przypominano, że to tylko fikcja. Przez to tylko się dystansuję od powieści. Może źle robię, ale kiedy czytam Kroniki staram się nie myśleć, że to historia, która się zdarzyła i teraz jest przez kogoś wspominana, dla mnie to jest teraźniejszość, a teraźniejszości nie da się 'przewinąć'. Staram się dać się wciągnąć w fikcję i przeżywać przygody razem z bohaterami. Szkoda tylko, że autorka to utrudnia...

Do dobrych stron jej powieści należą niewątpliwie, jak zawsze barwne i ciekawe, opisy miejsc oraz sceny zabijania ofiar. Chyba jednak jest coś w pisarstwie tej autorki, ponieważ tylko ona potrafi tak 'namiętnie' opisywać sceny wysysania życia z człowieka.

Są to jednak rzeczy, które można odnieść nie tylko do Memnocha, ale także do jej innych powieści (choć jeśli chodzi o te wcześniejsze, to sprawy te nie kłuły tak bardzo w oczy). Teraz postaram się napisać parę słów bezpośrednio o tej powieści.

W książce tej zauważyłam coś ciekawego, co dotyczy moralności wampirów i tego czy muszą zabijać. Otóż sam Lestat mówi: 'Gdy masz tysiąc lat, wyglądasz i mówisz jak mędrzec, nawet jeśli przeistoczono cię jako młodzieńca, a pijesz krew i zabijasz tylko dlatego, że nie możesz się temu oprzeć, niezależnie, czy tego potrzebujesz, czy nie.' Oraz: 'Nie potrzebuję krwi (...), ale nie mogę znieść myśli, że miałbym jej sobie odmówić'.

Z tego jasno wynika, że Lestat jest nie tylko strasznie zadufany w sobie, ale też chciwy. Polowanie na ludzi sprawia mu przyjemność, znalazł sobie nową zabawę w tropienie ofiary. Moim zdaniem, tu już nie ma dużej różnicy czy zabija dobrych, czy złych, on po prostu lubi zabijać i opychać się krwią. Mam przez to dziwne wrażenie, że autorka sama nie wie, jaki ma być jej bohater. Skoro tak lubi zabijać, to dlaczego wciąż mówi o miłości do ludzi i próbuje nam wmówić jaki to jest moralny, ponieważ krzywdzi tylko złoczyńców, a opiekuje się dobrymi?

Zanim przejdę do głównego tematu powieści, czyli wizji nieba i piekła, chciałabym jeszcze wtrącić kilka uwag, co do treści. Jak zauważyła Eri, w książce znajduje się kilka zbędnych postaci. Dla mnie rozmowa Lestata z Rogerem jest ciekawa tylko pod jednym względem - w końcu jakaś ofiara postanowiła go nawiedzić. Szkoda tylko, że jej opowieść nic nie wnosi do fabuły, a żeby tego było mało, nasz honorowy krwiodawca zaczyna żałować, że go zabił i teraz nie może przemienić go w wampira. O wiele lepiej by było, gdyby Roger po postu pojawiał się od czasu do czasu w jakimś ciemnym miejscu i jedynie się uśmiechał.

Podobnie ma się sytuacja z jego córką. Dziewczyna nie dość, że jest mało interesującą postacią, to jeszcze pod koniec pojawia się scena, która totalnie mnie zniesmaczyła. Lestat oczywiście się w niej zakochuje, ale to raczej czysta żądza jej 'kobiecej krwi' niż zainteresowanie jej osobą. Dlatego też uważam, że mogłoby jej w tej powieści nie być. Jedynym plusem tej postaci jest to, iż uciekła z chustą zamiast dołączyć do grona dziatek naszego bohatera.

Dobrze, najwyższa pora przejść do sedna powieści. Jak to ładnie David ujął: 'po Lestata mógł przybyć tylko Sam Rogaty'. Mimo iż pomysł ten początkowo wydał mi się dość głupi, to spotkanie diabła z wampirem okazało się dość fascynujące. Jedna z ich pierwszych rozmów przebiega następująco:


'L - Jestem wampir Lestat, jedyny w swoim rodzaju!
M - Co ty nie powiesz.'

Podobała mi się ta rozmowa, może dlatego, że Lestat jest chyba jedyną osobą, która jest w stanie przekomarzać się z samym diabłem. Wizja nieba i piekła oraz rozmowy na temat materii, powstania człowieka i czasu, podobają mi się. Wykreowany przez Ankę świat uważam za ciekawy. Zarzuca się mu banalność, ja jednak nie spodziewałam się wiele więcej od autorki i traktuję uproszczenie tych miejsc jako znośne tło do opowieści

Odpowiada mi rozwiązanie, że Bóg nie pstryknął palcami, aby zrobić człowieka, ale 'jedynie' rozpoczął dzieło stworzenia od małych rzeczy, które następnie ewoluowały w bardziej złożone organizmy.

Nie podoba mi się natomiast 'pozbycie się' Chrystusa i tego, że to był sam Bóg, ani że to Memnoch poddał Mu ten pomysł, ale może to kwestia przyzwyczajenia do określonej historii. Natomiast skosztowanie bożej krwi... Anne chyba już nie mogła zabrnąć dalej. Czy dla Lestata nie ma żadnych ograniczeń ? Ja rozumiem, że wampir jest postacią z pogranicza horroru i fantastyki, jednak w historię z WZW byłam w stanie uwierzyć, natomiast to, co dzieje się w Memnochu to już lekka przesada. Zgadzam się na rozmowę z diabłem czy z Bogiem, ale kosztowanie Jego krwi to już zdecydowanie za wiele.

Według mnie ciekawa jest także postać Memnocha. Zawsze miałam słabość do historii ukazujących diabła/Szatana, jako tego ciekawskiego i buntowniczego anioła, który został strącony z nieba, bo miał zbyt wiele pytań i nie pochwalał ślepo poczynań Boga.

Memnoch jawi się nam w trzech postaciach: Zwykłego Człowieka, anioła oraz demona z koźlimi nogami. Jego pierwsza postać przypomina mi nieco Ala Pacino z Adwokata diabła, choć nie z wyglądu czy z zachowania, a jedynie przywdziania ludzkiej powłoki. Demon to nic innego jak ludzkie wyobrażenie 'tego złego'. Przez większość czasu Memnoch pozostaje w swojej, jak sam twierdzi, oryginalnej postaci, czyli jako anioł. Nie przeszkadza mi żadna z jego powłok, choć ta ludzka wydaje się być najbardziej interesująca. To tak jakby twierdzić, że diabeł może znajdować się wszędzie i niczym nie odróżniać od otoczenia.

Może odniosłam mylne wrażenie, ale Memnoch momentami wydaje mi się być odbiciem Lestata. Opowiada swoją historię, mówi o dręczących go pytaniach i o tym, że świat nie powinien tak wyglądać, że gdzieś w boskim planie znajduje się błąd. To mi przypomina jak Lestat po przemianie poszukiwał Mariusza, tego (wg niego) najstarszego, który odpowie mu na dręczące go pytania. Uzyskane odpowiedzi nie zadowoliły go jednak, postanowił złamać tabu i zmienić coś w otaczającym go świecie. Poza tym Memnoch ma dziwną słabość do ludzi, tak jak i Lestat.

Tu pojawił się zarzut, że jest w nim 'za dużo lukru'. Jest zbyt piękny, zbyt dobry, za bardzo kocha ludzi. Początkowo też mi się to nie podobało, jednak po przeczytaniu liściku do Lestata, odnoszę wrażenie (bądź też mam nadzieję), że to była tylko gra i że on wcale aż taki czuły nie jest. A ta cała słodycz była tylko po to, aby omamić zarówno bohatera jak i czytelnika.

Niestety wrażenie całej ksiązki psuje sam Lestat, który po raz kolejny (po byciu zabawką pewnej królowej) staje się postacią drugoplanową. Najpierw bawi się w cień Rogera i marudzi Dawidowi, a potem jego rola sprowadza się do 'przytakiwacza', czy to w rozmowie z duchem, czy z diabłem, większość jego wypowiedzi to: 'tak, rozumiem, proszę mów dalej'. Nie twierdzę, że książka jest przegadana, ponieważ nie spodziewałam się wartkiej akcji, ale główny bohater mógłby robić coś więcej niż tylko płakać i przytakiwać.

Ogólne odczucia na temat ksiązki? Chyba najgorsza z tych, które czytałam, idąc od początku, ale nie taka zła. Początek koszmarny, opowieści Rogera i Memnocha ciekawe, reakcje Lestata beznadziejne, ale dobre zakończenie. Na pewno warto przeczytać, choć wcześniejsze Kroniki są, według mnie, bardziej interesujące.

Kończę mój wywód pozytywnym akcentem. Bardzo podobało mi się zakończenie książki. Diabeł został oszukany przez diabła, a pewien nieśmiertelny wylądował 'w kaftanie, w pokoju bez klamek'. Od tego momentu tylko od nas zależy, czy uznamy jego dalsze przygody, czy stwierdzimy, że to tylko obłąkańcze sny pewnego uroczego szaleńca. Czegóż można chcieć więcej?




data publikacji: 15.01.2008. Wszystkie prawa zastrzeżone.